Dni
takie jak ten były nie do zniesienia. Zwłaszcza, kiedy człowiek
musiał siedzieć w sali lekcyjnej i gotował się od środka, jakby
był w piecu. Gorąc sprawiał, że czuł, jak po twarzy spływały
mu kropelki potu, nawet przy niewielkim wysiłku. A co dopiero
podczas takiej harówki, jaką było zajmowanie się gromadą
dzieci...ekhem, to jest, młodych przyszłych ninja. Można sobie
tylko wyobrazić, jak te diabełki robią wszystko, żeby choć na
chwilę zwrócić na siebie uwagę. A konkretnie jeden z nich, o
imieniu Naruto. Już po raz kolejny dzisiaj próbował wyprowadzić
swojego nauczyciela, Irukę-sensei, z równowagi. I udałoby mu się
to, gdyby nie pewien szczególny fakt.
To
dziś był ten dzień, tak długo wyczekiwany przez wszystkich
uczniów, znajdujących się teraz w klasie. To już za parę chwil
ich nauka w Akademii Ninja miała się zakończyć. Iruka wiedział o
tym doskonale i trochę żal mu było, że nie będzie ich już
uczył. Najbardziej martwił się właśnie o owego niesfornego
blondyna, Naruto, do którego przywiązał się przez te wszystkie
lata. Widział, dlaczego tamten tak się zachowuje, wiedział, jaki
ten malec był samotny. Wiedział też, że nawet po opuszczeniu
przez niego Akademii, będzie się nim opiekował, choć na pewno nie
da rady poświęcić mu wiele czasu. Jednak pomimo tego był pewien,
że nie zostawi go samego.
-
Wiecie dobrze - zaczął swoje przemówienie - że już za chwilę
opuścicie na zawsze to miejsce. Chciałbym, byście wiedzieli, że
przed wami otwiera się właśnie nowy etap w życiu. Będziecie już
prawdziwymi ninja, których obowiązkiem jest dbanie o swoją wioskę
oraz jej mieszkańców. Jestem z was dumny, że udało się wam
ukończyć szkołę oraz szczęśliwy, że mogliśmy spędzić ten
czas razem. Mam nadzieję, że będziecie jeszcze potem pamiętać o
swoim nauczycielu.
– Nie martw się Iruka-sensei! Będziemy cię odwiedzać! - krzyknął
ktoś z końca sali.
– Tak! Tak!
– Na pewno! Zobaczysz! - Roześmiane twarze jeszcze przez chwilę
wykrzykiwały te zapewnienia.
W
oczach mężczyzny błysnęły łzy, lecz ukrył to, gdy tylko zdał
sobie sprawę z ich obecności. Wstydził się, że tak szybko się
wzruszał, czasem nawet łatwiej niż niejedna kobieta. Dlatego
walczył ze swoją słabością na wszelkie sposoby. Musiał stać
się twardy, dla dobra wszystkich. W końcu jest nauczycielem i
ninja, a obie te osoby nie powinny okazywać żadnych emocji.
Przynajmniej on tak twierdził...
–Cieszę się, że tak mówicie. Jutro poznacie drużyny do jakich
zostaliście przydzieleni, a także waszych nowych senseiów.
Przyjdźcie rano i nie spóźnijcie się. A teraz... możecie już
iść!
Po
tych słowach, cała masa uczniów podniosła się z miejsc z
okrzykiem radości wybiegła z sali. Byli podnieceni jak nigdy, ale,
jak to powiedział wcześniej ich nauczyciel, w końcu mieli
rozpocząć nowy etap.
– Ehh... - westchnął Iruka. Rozejrzał się po pustej klasie, w której
było teraz nienaturalnie cicho. - Będę za nimi tęsknił -
uśmiechnął się smutno.
Zebrał z biurka stertę papierów i poskładał
wszystkie z nich równo. Chciał je włożyć do teczki, ale zrobił
to nieco nieostrożnie i jeden z nich sfrunął lekko na podłogę.
Nim podniósł go, już z góry zobaczył wielki napis i przypomniał
sobie, że ten właśnie arkusz miał dzisiaj dostarczyć Hokage. Na
swoje nieszczęście zapomniał o nim wcześniej i jeszcze go nie
wypełnił. Usiadł więc i w pośpiechu czytał co tam jest
napisane. Pismo to dotyczyło jego posady nauczyciela. Wypełnił je
siląc się na staranność, ale zupełnie nie mógł się skupić.
Myślami był gdzie indziej. Cały czas przypominał sobie
przeszłość, te lata spędzone z tymi dziećmi oraz z innymi.
Zawsze tak miał, gdy one go opuszczały. Do jego głowy napływały
też myśli, które starał się odgonić lecz wspomnienia dotyczące
tego okropnego wieczoru, wciąż powracały i to ze zdwojoną siłą.
Iruka
nie uważał siebie za złego nauczyciela. Poświęcał się swej
pracy wkładając w nią całe serce. Jednak od niedawna zaczęło mu
to ciążyć. Pewna sytuacja sprawiła, że zaczęły go dotykać
kompleksy dotyczące jego życia.
Dwa
miesiące temu poszedł do baru ze swoimi dawnymi znajomymi. Wszyscy
z nich byli ninja, tak jak on. Jako że byli też pełnoletni, nie
przejmowali się ilością wypitego sake. Po kilku opróżnionych
butelkach każdy z nich opowiadał różne historie, jakie to
spotkały go podczas wykonywanych misji. Niebezpieczeństwo, walki o
życie, pokonanie sławnych przestępców, gra z czasem...Wszyscy
przeżyli to w ciągu swojej kariery ninja. Wszyscy, z wyjątkiem
jego. Choć Iruka również chodził na misje i zawsze wydawało mu
się, że w znaczny sposób przysługuje się swojej wiosce, tym
razem dopadły go wątpliwości. Nie mógł pochwalić się im niczym
ważnym czy spektakularnym, dlatego milczał. Po paru następnych
butelkach, jeden z jego znajomych poruszył temat pracy Iruki w
Akademii. I wtedy zaczęło się to wszystko. Wraz z tym, gdy koledzy
śmiali się z niego, choć nie wiedział, czy jeszcze wiedzą co
mówią czy nie i przezywali go "przedszkolanką",
"aniołkiem" i "kwoczką". Kiedy do tego zaczęli
się go pytać czy na pewno jest facetem, czy może ma tam coś
innego, czy zostanie ich żoną, bo tak lubi dzieci i czy będzie im
gotował pyszne obiadki, choć też był pijany, nie zniósł tego i
wyszedł. Błądził ulicami chodząc od jednej strony do drugiej,
potykał się o własne nogi i co chwilę upadał. Kiedy udało mu
się trafić do domu, położył się na łóżku, w brudnym ubraniu
i nie wiedząc czemu, płakał.
Następnego dnia, odkąd tylko się obudził, ciągle
rozmyślał o tamtej sytuacji. A im dłużej o niej myślał, tym
bardziej dochodził do wniosku, że jest za mało męski. Jego
uczuciowość, delikatność, wrażliwość... zaczęły mu nagle
ciążyć. W myślach cały czas krążyły mu słowa jego kolegów.
Dostrzegł, że posiada zbyt wiele kobiecych cech. Bo dajmy na to, to
kobieta przecież powinna uwielbiać zajmować się dziećmi i być
troskliwą wobec nich. A mężczyzna powinien być twardy i trzymać
ich żelazną ręką. Przysiągł więc sobie, że zmieni to i
udowodni wszystkim, jak bardzo się mylą. Jeszcze im pokaże jakim
to prawdziwym facetem jest naprawdę!
Gdy
skończył wypełniać pismo, wsunął go do teczki pomiędzy inne
papiery i zamknął ją dokładnie. Starł tablicę, na której
jeszcze przed chwilą można było dostrzec jakieś bazgroły
powypisywane przez dzieci. Wytarł ręce w chusteczkę, którą miał
zawsze w kieszeni i wyszedł, chwytając wcześniej teczkę i
zasuwając za sobą drzwi.
Idąc
korytarzem dostrzegł parę kroków od niego, opierającego się o
parapet i palącego papierosa, Asumę. Powoli podszedł do niego i
przywitał się, jak to miał w zwyczaju.
–
Witaj, Asuma!
–
O, Iruka. Dobrze, że cię widzę - odparł mężczyzna. Zaciągnął
się papierosem, a następnie wypościł z ust sporą chmurę dymu,
która wyleciała przez okno na zewnątrz.
–
Tak? No nie wiem czy jest w tym coś dobrego - zaśmiał się
nauczyciel.
– Hehehe - zawtórował mu Asuma - szukałem cię. A raczej Hokage cię
szukał. Chciał, żebyś jak najszybciej się do niego zgłosił. A
że byłem w pobliżu, to posłał mnie... a tak starałem się
wtopić w otoczenie.
–
No tak, rozumiem, mam tam iść - mruczał pod nosem sam do siebie -
dobrze Asuma, dzięki za informację. Lepiej już pójdę.
–
Idź, idź... to było już trochę temu. Stary pewnie się wkurzy,
ale co tam - zaśmiał się znowu.
Iruka
słysząc to przyspieszył kroku. Nie chciał mieć już dzisiaj
żadnych problemów, zwłaszcza z Hokage. Miał ochotę na ramen i
wizytę w gorących źródłach. Tak, tego mu było trzeba. Dobre
jedzenie i ciepła kąpiel, o niczym innym w tej chwili nie marzył.
Marząc tak, nawet nie zauważył, kiedy trafił do
gabinetu Hokage. Zapukał ostrożnie i gdy usłyszał krótkie
"Proszę", wszedł do środka. Zbliżył się niepewnie.
Nie wiedział o co może chodzić. Dopiero, kiedy zorientował się,
że Trzeci siedzi wygodnie w swoim fotelu i jest widocznie w dobrym
humorze, przyszło mu do głowy, że dziś miał oddać ów feralny
formularz. "No tak" pomyślał, "To trzeba być chyba
takim idiotą jak ja, żeby się martwić na zapas nie wiadomo o co".
–
Jesteś już? To dobrze. Chociaż... chyba Asuma się zbytnio nie
śpieszył... - stwierdził z ironią Hokage.
–
Hehe - wydusił zmieszany Iruka i podrapał się nerwowo w tył
głowy.
–
Wezwałem ciebie, bo widać zapomniałeś, że dzisiaj rano miałeś
dostarczyć mi swoje dokumenty - mówił spokojnie - cóż, każdemu
może się zdarzyć zapomnieć, chociaż nie spodziewałem się
czegoś takiego po tobie. Ale to nie problem. W każdym razie, mam
nadzieję, że je przyniosłeś?
–
Tak, tak, mam je. Chwileczkę. - Odpiął teczkę i zaczął w niej
grzebać w poszukiwaniu formularza. Nie mogąc go znaleźć wyjął
cały plik papierów i przekładał jeden po drugim. Nagle ktoś
zapukał, a wtedy, maksymalnie skupiony do tej pory na swojej
czynności Iruka, wzdrygnął się przestraszony i wypuścił stertę
z rąk. Kartki porozsypywały się po całym gabinecie.
–
Proszę! - powiedział Hokage, a widząc co wyczynia jego
podopieczny, podparł głowę ręką i przyglądał mu się
chichocząc.
Do
gabinetu wszedł właśnie zaproszony gość. Widząc co się tam
dzieje, bez słowa pomógł zbierać Iruce jego dokumenty, leżące
na podłodze.
–
Dziękuję - powiedział do niego Iruka i uśmiechnął się na widok
ostatniego formularza leżącego u jego stóp. Był to ten, którego
właśnie szukał. Podał go Hokage, a ten od razu chwycił go i nim
zaczął czytać, rzekł do mężczyzny, który przed chwilą wszedł:
–
Poczekaj chwilę Kakshi. Muszę jeszcze zająć się posadą Iruki.
–
Oczywiście - odrzekł mu.
Iruka
patrzył przez chwilę na Hokage, ale zaraz przeniósł wzrok na
mężczyznę, stojącego zaraz obok niego. Wcześniej zbyt zajęty
poszukiwaniem zguby, nie zdążył mu się nawet przyjrzeć.
Mężczyzna ten miał szare włosy, które były w całkowitym
nieładzie. Jednak to nie one wzbudziły w Iruce zainteresowanie tą
osobą. Jego uwagę przykuła opaska Konohy zasłaniająca lewe oko
mężczyzny oraz maska zakrywająca połowę jego twarzy. "Kakashi"
przeszło mu przez myśl "Już o nim słyszałem, Kopiujący
Ninja. No tak. Widziałem go przecież już wiele razy, ale jakoś do
tej pory nigdy nie zamieniliśmy nawet słowa. Pewnie taki sławny
jonin nawet nie wie o moim istnieniu. Z resztą, o czym ja myślę?"
zastanawiał się. Jednak ta osoba wprawiła w ruch jego wyobraźnię.
Ciekawiło go, co może skrywać się pod tą maską, jak wygląda
jego twarz. Gdy zdał sobie sprawę, z kim ma do czynienia,
posmutniał. Stał przed nim shinobi, rozpoznawalny w wielu krajach,
a on? On sam był nikim. Nic nie wartym nijna, który zajmuje się
niańczeniem dzieci, które być może niedługa będą silniejsze od
niego. Chciałby być takim tajemniczym i zagadkowym. Od tego faceta
biła na odległość jakaś ukryta "fajność". A co z
nim? On nic nie osiągnął. Był słaby, nie znał wielu technik, w
dodatku nie miał aż tak dużego doświadczenia. Pewnie ten cały
Kakshi mógłby go zabić, nie wysilając się nawet przy tym
zbytnio.
Westchnął i zauważył, że cały czas wpatrywał się
w szarowłosego. Ten też zaczął mu się przyglądać. "Pewnie
pomyślał, że ze mną jest coś nie tak. Matko! Przecież ja się
na niego gapię, to co ma myśleć?!". Z tej niezręcznej
sytuacji wyrwał go jednak sam Hokage.
–
Iruka, na miłość boską, co to jest?! - krzyknął, aż ludzie na
ulicy stanęli i zaczęli wpatrywać się w okno gabinetu z
zainteresowaniem.