17 listopada 2013

Rozdział I: Postanowienie.

     Dni takie jak ten były nie do zniesienia. Zwłaszcza, kiedy człowiek musiał siedzieć w sali lekcyjnej i gotował się od środka, jakby był w piecu. Gorąc sprawiał, że czuł, jak po twarzy spływały mu kropelki potu, nawet przy niewielkim wysiłku. A co dopiero podczas takiej harówki, jaką było zajmowanie się gromadą dzieci...ekhem, to jest, młodych przyszłych ninja. Można sobie tylko wyobrazić, jak te diabełki robią wszystko, żeby choć na chwilę zwrócić na siebie uwagę. A konkretnie jeden z nich, o imieniu Naruto. Już po raz kolejny dzisiaj próbował wyprowadzić swojego nauczyciela, Irukę-sensei, z równowagi. I udałoby mu się to, gdyby nie pewien szczególny fakt.
     To dziś był ten dzień, tak długo wyczekiwany przez wszystkich uczniów, znajdujących się teraz w klasie. To już za parę chwil ich nauka w Akademii Ninja miała się zakończyć. Iruka wiedział o tym doskonale i trochę żal mu było, że nie będzie ich już uczył. Najbardziej martwił się właśnie o owego niesfornego blondyna, Naruto, do którego przywiązał się przez te wszystkie lata. Widział, dlaczego tamten tak się zachowuje, wiedział, jaki ten malec był samotny. Wiedział też, że nawet po opuszczeniu przez niego Akademii, będzie się nim opiekował, choć na pewno nie da rady poświęcić mu wiele czasu. Jednak pomimo tego był pewien, że nie zostawi go samego.
- Wiecie dobrze - zaczął swoje przemówienie - że już za chwilę opuścicie na zawsze to miejsce. Chciałbym, byście wiedzieli, że przed wami otwiera się właśnie nowy etap w życiu. Będziecie już prawdziwymi ninja, których obowiązkiem jest dbanie o swoją wioskę oraz jej mieszkańców. Jestem z was dumny, że udało się wam ukończyć szkołę oraz szczęśliwy, że mogliśmy spędzić ten czas razem. Mam nadzieję, że będziecie jeszcze potem pamiętać o swoim nauczycielu.
– Nie martw się Iruka-sensei! Będziemy cię odwiedzać! - krzyknął ktoś z końca sali.
– Tak! Tak!
– Na pewno! Zobaczysz! - Roześmiane twarze jeszcze przez chwilę wykrzykiwały te zapewnienia.
     W oczach mężczyzny błysnęły łzy, lecz ukrył to, gdy tylko zdał sobie sprawę z ich obecności. Wstydził się, że tak szybko się wzruszał, czasem nawet łatwiej niż niejedna kobieta. Dlatego walczył ze swoją słabością na wszelkie sposoby. Musiał stać się twardy, dla dobra wszystkich. W końcu jest nauczycielem i ninja, a obie te osoby nie powinny okazywać żadnych emocji. Przynajmniej on tak twierdził...
–Cieszę się, że tak mówicie. Jutro poznacie drużyny do jakich zostaliście przydzieleni, a także waszych nowych senseiów. Przyjdźcie rano i nie spóźnijcie się. A teraz... możecie już iść! 
     Po tych słowach, cała masa uczniów podniosła się z miejsc z okrzykiem radości wybiegła z sali. Byli podnieceni jak nigdy, ale, jak to powiedział wcześniej ich nauczyciel, w końcu mieli rozpocząć nowy etap.
– Ehh... - westchnął Iruka. Rozejrzał się po pustej klasie, w której było teraz nienaturalnie cicho. - Będę za nimi tęsknił - uśmiechnął się smutno.
     Zebrał z biurka stertę papierów i poskładał wszystkie z nich równo. Chciał je włożyć do teczki, ale zrobił to nieco nieostrożnie i jeden z nich sfrunął lekko na podłogę. Nim podniósł go, już z góry zobaczył wielki napis i przypomniał sobie, że ten właśnie arkusz miał dzisiaj dostarczyć Hokage. Na swoje nieszczęście zapomniał o nim wcześniej i jeszcze go nie wypełnił. Usiadł więc i w pośpiechu czytał co tam jest napisane. Pismo to dotyczyło jego posady nauczyciela. Wypełnił je siląc się na staranność, ale zupełnie nie mógł się skupić. Myślami był gdzie indziej. Cały czas przypominał sobie przeszłość, te lata spędzone z tymi dziećmi oraz z innymi. Zawsze tak miał, gdy one go opuszczały. Do jego głowy napływały też myśli, które starał się odgonić lecz wspomnienia dotyczące tego okropnego wieczoru, wciąż powracały i to ze zdwojoną siłą.
     Iruka nie uważał siebie za złego nauczyciela. Poświęcał się swej pracy wkładając w nią całe serce. Jednak od niedawna zaczęło mu to ciążyć. Pewna sytuacja sprawiła, że zaczęły go dotykać kompleksy dotyczące jego życia. 
     Dwa miesiące temu poszedł do baru ze swoimi dawnymi znajomymi. Wszyscy z nich byli ninja, tak jak on. Jako że byli też pełnoletni, nie przejmowali się ilością wypitego sake. Po kilku opróżnionych butelkach każdy z nich opowiadał różne historie, jakie to spotkały go podczas wykonywanych misji. Niebezpieczeństwo, walki o życie, pokonanie sławnych przestępców, gra z czasem...Wszyscy przeżyli to w ciągu swojej kariery ninja. Wszyscy, z wyjątkiem jego. Choć Iruka również chodził na misje i zawsze wydawało mu się, że w znaczny sposób przysługuje się swojej wiosce, tym razem dopadły go wątpliwości. Nie mógł pochwalić się im niczym ważnym czy spektakularnym, dlatego milczał. Po paru następnych butelkach, jeden z jego znajomych poruszył temat pracy Iruki w Akademii. I wtedy zaczęło się to wszystko. Wraz z tym, gdy koledzy śmiali się z niego, choć nie wiedział, czy jeszcze wiedzą co mówią czy nie i przezywali go "przedszkolanką", "aniołkiem" i "kwoczką". Kiedy do tego zaczęli się go pytać czy na pewno jest facetem, czy może ma tam coś innego, czy zostanie ich żoną, bo tak lubi dzieci i czy będzie im gotował pyszne obiadki, choć też był pijany, nie zniósł tego i wyszedł. Błądził ulicami chodząc od jednej strony do drugiej, potykał się o własne nogi i co chwilę upadał. Kiedy udało mu się trafić do domu, położył się na łóżku, w brudnym ubraniu i nie wiedząc czemu, płakał.
     Następnego dnia, odkąd tylko się obudził, ciągle rozmyślał o tamtej sytuacji. A im dłużej o niej myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że jest za mało męski. Jego uczuciowość, delikatność, wrażliwość... zaczęły mu nagle ciążyć. W myślach cały czas krążyły mu słowa jego kolegów. Dostrzegł, że posiada zbyt wiele kobiecych cech. Bo dajmy na to, to kobieta przecież powinna uwielbiać zajmować się dziećmi i być troskliwą wobec nich. A mężczyzna powinien być twardy i trzymać ich żelazną ręką. Przysiągł więc sobie, że zmieni to i udowodni wszystkim, jak bardzo się mylą. Jeszcze im pokaże jakim to prawdziwym facetem jest naprawdę!
     Gdy skończył wypełniać pismo, wsunął go do teczki pomiędzy inne papiery i zamknął ją dokładnie. Starł tablicę, na której jeszcze przed chwilą można było dostrzec jakieś bazgroły powypisywane przez dzieci. Wytarł ręce w chusteczkę, którą miał zawsze w kieszeni i wyszedł, chwytając wcześniej teczkę i zasuwając za sobą drzwi. 
     Idąc korytarzem dostrzegł parę kroków od niego, opierającego się o parapet i palącego papierosa, Asumę. Powoli podszedł do niego i przywitał się, jak to miał w zwyczaju.
Witaj, Asuma!
O, Iruka. Dobrze, że cię widzę - odparł mężczyzna. Zaciągnął się papierosem, a następnie wypościł z ust sporą chmurę dymu, która wyleciała przez okno na zewnątrz.
Tak? No nie wiem czy jest w tym coś dobrego - zaśmiał się nauczyciel.
Hehehe - zawtórował mu Asuma - szukałem cię. A raczej Hokage cię szukał. Chciał, żebyś jak najszybciej się do niego zgłosił. A że byłem w pobliżu, to posłał mnie... a tak starałem się wtopić w otoczenie.
No tak, rozumiem, mam tam iść - mruczał pod nosem sam do siebie - dobrze Asuma, dzięki za informację. Lepiej już pójdę.
– Idź, idź... to było już trochę temu. Stary pewnie się wkurzy, ale co tam - zaśmiał się znowu.
     Iruka słysząc to przyspieszył kroku. Nie chciał mieć już dzisiaj żadnych problemów, zwłaszcza z Hokage. Miał ochotę na ramen i wizytę w gorących źródłach. Tak, tego mu było trzeba. Dobre jedzenie i ciepła kąpiel, o niczym innym w tej chwili nie marzył.
     Marząc tak, nawet nie zauważył, kiedy trafił do gabinetu Hokage. Zapukał ostrożnie i gdy usłyszał krótkie "Proszę", wszedł do środka. Zbliżył się niepewnie. Nie wiedział o co może chodzić. Dopiero, kiedy zorientował się, że Trzeci siedzi wygodnie w swoim fotelu i jest widocznie w dobrym humorze, przyszło mu do głowy, że dziś miał oddać ów feralny formularz. "No tak" pomyślał, "To trzeba być chyba takim idiotą jak ja, żeby się martwić na zapas nie wiadomo o co".
 Jesteś już? To dobrze. Chociaż... chyba Asuma się zbytnio nie śpieszył... - stwierdził z ironią Hokage.
Hehe - wydusił zmieszany Iruka i podrapał się nerwowo w tył głowy.
Wezwałem ciebie, bo widać zapomniałeś, że dzisiaj rano miałeś dostarczyć mi swoje dokumenty - mówił spokojnie - cóż, każdemu może się zdarzyć zapomnieć, chociaż nie spodziewałem się czegoś takiego po tobie. Ale to nie problem. W każdym razie, mam nadzieję, że je przyniosłeś?
Tak, tak, mam je. Chwileczkę. - Odpiął teczkę i zaczął w niej grzebać w poszukiwaniu formularza. Nie mogąc go znaleźć wyjął cały plik papierów i przekładał jeden po drugim. Nagle ktoś zapukał, a wtedy, maksymalnie skupiony do tej pory na swojej czynności Iruka, wzdrygnął się przestraszony i wypuścił stertę z rąk. Kartki porozsypywały się po całym gabinecie.
 Proszę! - powiedział Hokage, a widząc co wyczynia jego podopieczny, podparł głowę ręką i przyglądał mu się chichocząc.
     Do gabinetu wszedł właśnie zaproszony gość. Widząc co się tam dzieje, bez słowa pomógł zbierać Iruce jego dokumenty, leżące na podłodze.
 Dziękuję - powiedział do niego Iruka i uśmiechnął się na widok ostatniego formularza leżącego u jego stóp. Był to ten, którego właśnie szukał. Podał go Hokage, a ten od razu chwycił go i nim zaczął czytać, rzekł do mężczyzny, który przed chwilą wszedł:
Poczekaj chwilę Kakshi. Muszę jeszcze zająć się posadą Iruki.
Oczywiście - odrzekł mu.
    Iruka patrzył przez chwilę na Hokage, ale zaraz przeniósł wzrok na mężczyznę, stojącego zaraz obok niego. Wcześniej zbyt zajęty poszukiwaniem zguby, nie zdążył mu się nawet przyjrzeć. Mężczyzna ten miał szare włosy, które były w całkowitym nieładzie. Jednak to nie one wzbudziły w Iruce zainteresowanie tą osobą. Jego uwagę przykuła opaska Konohy zasłaniająca lewe oko mężczyzny oraz maska zakrywająca połowę jego twarzy. "Kakashi" przeszło mu przez myśl "Już o nim słyszałem, Kopiujący Ninja. No tak. Widziałem go przecież już wiele razy, ale jakoś do tej pory nigdy nie zamieniliśmy nawet słowa. Pewnie taki sławny jonin nawet nie wie o moim istnieniu. Z resztą, o czym ja myślę?" zastanawiał się. Jednak ta osoba wprawiła w ruch jego wyobraźnię. Ciekawiło go, co może skrywać się pod tą maską, jak wygląda jego twarz. Gdy zdał sobie sprawę, z kim ma do czynienia, posmutniał. Stał przed nim shinobi, rozpoznawalny w wielu krajach, a on? On sam był nikim. Nic nie wartym nijna, który zajmuje się niańczeniem dzieci, które być może niedługa będą silniejsze od niego. Chciałby być takim tajemniczym i zagadkowym. Od tego faceta biła na odległość jakaś ukryta "fajność". A co z nim? On nic nie osiągnął. Był słaby, nie znał wielu technik, w dodatku nie miał aż tak dużego doświadczenia. Pewnie ten cały Kakshi mógłby go zabić, nie wysilając się nawet przy tym zbytnio.
     Westchnął i zauważył, że cały czas wpatrywał się w szarowłosego. Ten też zaczął mu się przyglądać. "Pewnie pomyślał, że ze mną jest coś nie tak. Matko! Przecież ja się na niego gapię, to co ma myśleć?!". Z tej niezręcznej sytuacji wyrwał go jednak sam Hokage.
Iruka, na miłość boską, co to jest?! - krzyknął, aż ludzie na ulicy stanęli i zaczęli wpatrywać się w okno gabinetu z zainteresowaniem.